Strona główna    Mapa strony    Wersja angielska  Wersja rosyjska  Wersja ukraińska 

CREO na bobrowym rekonesansie

Członkowie Koła Naukowego CREO W poniedziałek, 17 maja, członkowie Studenckiego Koła Naukowego CREO wybrali się na rekonesans wzdłuż rzeki Narusy. Spacer związany był z realizacją projektu "Bobry Wysoczyzny Elbląskiej". Uczestnicy wycieczki zapoznawali się z inżynierską działalnością gatunku i zmianami, które wprowadza ona w najbliższym otoczeniu.

 

Wystartowaliśmy około godziny 11:00 z miejscowości Pogrodzie, w jej okolicach Narusa bierze swe źródło. Jeszcze tylko ostatnie uzupełnienie prowiantu przed drogą w miejscowym „supersamie” i już darliśmy zelówki. Przewodnikami grupy byli Mateusz i Damian, miejscowe chłopaki. Niespodziewanym i wiernym towarzyszem naszej wyprawy został niewielki, aczkolwiek niesamowicie energiczny i radosny pies wabiący się Ciapek.

 

Pogoda nie rozpieszczała. Ciężkie, ołowiane chmury, paskudny wiatr z północnego zachodu i temperatura nie przekraczająca piętnastu stopnia Celsjusza. Dobrze, że nie padało. Do lasu weszliśmy w okolicach Wodyni, tam, już po kilkudziesięciu metrach trafiliśmy na pierwszą tamę bobrową. Tutaj też trzeba się było przeprawić przez rzekę po zwalonym jesionie, nie wszystkim przyszło to równie łatwo. Idąc dalej z nurtem rzeki, na odcinki około 500m, znaleźliśmy jeszcze trzy tamy.

 

Następne kilometry wędrówki nie obfitowały w ślady bobrzej działalności, za to mogliśmy oglądać bardzo urokliwe leśne zakątki. Spore wrażenie zrobił na nas jeden z silnie bocznie zerodowanych wąwozów, którym płynie Narusa. Nie mniej interesujące były łany pióropusznika strusiego, porastające polanę gdzieś między Krzyżewem a Krzywcem (nie mylić z Rezerwatem Pióropusznikowy Jar!).

 

Niespodzianka, z dala od wszelkich zabudowań znaleźliśmy… hydrant. Tuż za nim, dostrzegliśmy piękny staw bobrowy z kilkoma wykopanymi przez te gryzonie kanałami. W tym miejscu przeprawa przez rzekę była najtrudniejsza. Część z nas cofnęła się do zauważonego paręset metrów wcześniej, zwalonego drzewa, część forsowała bobrzy kanał i… chlup. Pierwsza, nieplanowana kąpiel wyprawy. Dalej było już łatwiej – tamy bobrów to bardzo dobre, solidne kładki.

 

Kolejne kilometry w nogach dawały o sobie znać, a wysiłek został nagrodzony dotarciem do największej z oglądanych tego dnia tam. Wysoka na około 180cm i szeroka na 12-14m konstrukcja z patyków, kamieni, mułu itp. robi wrażenie. Prawdziwa inżynieria wg gryzonia, no kto by przypuszczał.

 

Miło jest przeć przed siebie, nadszedł jednak moment zakończenia marszu i wejścia na szlak powrotny, na końcu którego, czekało na nas krzepiące duszę każdego wędrowca ognisko. Sponsorowi rozgrzewającej, dymiącej niespodzianki dziękujemy serdecznie.

 

Galeria zdjęć z bobrowego rekonesansu